- Dwa razy blisko byliśmy wywalczenia podobnego trofeum w mistrzostwach świata. Mam nadzieję, że nasi reprezentanci spiszą się podczas mistrzostw Europy trochę lepiej niż my przed laty. Moim wymarzonym finałem jest spotkanie Ukrainy z Polską, czyli organizatorów tego turnieju - powiedział Szarmach.Ambasador UEFA Euro 2012 nie widzi jednak obu tych drużyn w gronie faworytów. - Dla mnie głównym kandydatem są Niemcy. W tego typu turniejach ta drużyna zawsze spisuje się bardzo dobrze. Zresztą nasz trener Kazimierz Górski wiele razy żartował, że wszyscy grają o mistrzostwo, ale wygrywają Niemcy. Poza tym sporo szans daję również Hiszpanom i Włochom - zaznaczył.Szarmach nie wyklucza, że jakiś zespół może pokrzyżować szyki faworytom. - W mistrzostwach zawsze objawia się czarny koń. Oczywiście na tym poziomie nie ma słabych ekip, ale nie wszystkie drużyny wymieniane są w gronie kandydatów do zdobycia głównego trofeum. W mistrzostwach Europy taką niespodziankę sprawili kiedyś Duńczycy i Grecy, a świata - w 1974 roku właśnie my, Polacy, bo wtedy z nami nikt się nie liczył. Byliśmy chłopcem do bicia, natomiast to my biliśmy innych - przyznał trzykrotny uczestnik MŚ.61-krotny reprezentant Polski ucieszył się z faktu wywalczenia przez tercet biało-czerwonych mistrzostwa Niemiec w barwach Borussi Dortmund, aczkolwiek uważa, że Lewandowski do spółki z Piszczkiem i Błaszczykowskim nie zapewnią drużynie narodowej zwycięstw.- W pojedynkę, ani nawet w trójkę, meczu się nie wygra. Do tego potrzeba jest co najmniej 11 dobrze przygotowanych i skoncentrowanych na jednym celu piłkarzy - uważa Szarmach.Podczas UEFA Euro 2012 zabraknie jednego z podstawowych polskich zawodników, Sławomira Peszki, który za alkoholowe wybryki został odsunięty przez trenera Franciszka Smudę od gry w finałowym turnieju ME. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk ostrożnie podchodzi do kwestii ukarania tego zawodnika.- To są bardzo ważne i delikatne kwestie, który powinny zostać szczegółowo wyjaśnione. W takich przypadkach nie można bazować jedynie na doniesieniach mediów, tylko wszystko trzeba osobiście sprawdzić na miejscu. Kiedyś też pisano, że Szarmach do spółki z Grzegorzem Lato wprowadzili w Mielcu konia na trzecie piętro. Ktoś tego rumaka faktycznie za sobą pociągnął, ale nie Szarmach, bo ja wtedy grałem jeszcze w Górniku Zabrze, a nie w Stali. Nasze nazwiska były jednak bardziej medialne i dobrze się nadawały do sensacyjnego artykułu - przypomniał.Król strzelców igrzysk olimpijskich w Monachium w 1976 roku rozpoczął wielką piłkarską karierę właśnie w Gdańsku.- Wychowałem się na ulicy Malczewskiego, a grałem na stadionie Stoczniowca przy ulicy Marynarki Polskiej, który znajduje się niedaleko PGE Areny. Kiedy w 1971 roku wyjechałem z Gdańska, już wtedy było to piękne miasto, ale przez ponad 40 lat nabrało blasku i stało się nowoczesnym ośrodkiem. Jestem przekonany, że kibicom będzie się tutaj bardzo podobać i z pewnością będą chcieli wrócić do Gdańska po mistrzostwach - powiedział Andrzej Szarmach.